Miejsce pod słońcem. Tożsamości trans*, genderqueer i lesbijskie* w Polsce i Niemczech od XIX wieku do dzisiaj
Leo Paulsen, Fides Schopp, Małgorzata Sikora-Tarnowska

W ostatnich latach coraz częściej podaje się w wątpliwość pojęcie „polityki tożsa­mościowej”. Zarzuty wobec tej nośnej frazy wymierzone są w queerowe tożsamości, samoidentyfikacje i reprezentację w sferze pu­blicznej. Ich autorzy podnoszą, że queerowe oso­by chcą wprowadzać w społeczeństwie podziały, narzucać innym własne reguły językowe i „zagra­żają wolności słowa”. Źródłem takich głosów są konserwatyści, tacy jak, w Niemczech, polityk CSU Markus Söder, który wprowadził w Bawarii zakaz stosowania form inkluzywnych w komunikacji oficjalnej, czy, w Polsce, kandydat Prawa i Spra­wiedliwości na prezydenta Karol Nawrocki, który wrzucił do niszczarki okładkę komiksu Mai Kobabe Genderqueer. Ale nie tylko – padają one z różnych stron sceny politycznej.

Ataki wymierzone w osoby interpłciowe, trans- i niebinarne naruszają solidarność queerowej społeczności, ale też opierają się na przemilcze­niu naszej wspólnej historii. Tymczasem spoglą­dając wstecz, można wyraźnie zobaczyć, że były one splecione od zawsze. Queerstoria, zarówno polska, jak i niemiecka, obfituje w biografie osób podważających obowiązujące normy płci, seksual­ności i ekspresji z pozycji kobiecych*. Potwierdza to historyczną tezę, że powstanie queerowych toż­samości kobiecych* w nowoczesnym rozumieniu ma wspólne źródło: z jednej strony binarny system płci i podział ludzi na mężczyzn i kobiety, z drugiej – oddzielenie orientacji seksualnej od tożsamości płciowej, które można powiązać z epoką kolonialną i ówczesną ideologią ewolucjonistyczną1.

Przyjrzymy się zatem tym splotom i przecięciom począwszy od XIX wieku do współczesności: kształtowaniu się queerowych kobiecych* tożsa­mości we wzajemnych relacjach, ich funkcjonowa­niu we wspólnych przestrzeniach, wreszcie – ich reprezentacji w kontekście solidarności.

WAHLVERWANDTSCHAFT W EPOCE PRZED­LESBIJSKIEJ

„Historia osób queerowych na ziemiach polskich w XIX i XX wieku jest niezwykle zróżnicowana. Nie ma jednej queer historii” – mówi Joanna Ostrowska, historyczka i autorka wielu publikacji z zakresu pol­skiej i niemieckiej historii odmieńczości. „W zaborze pruskim, czyli np. w Poznaniu, w szkole uczono się obowiązkowo niemieckiego. Znajomość języka za­borcy dawała osobom queerowym dostęp do bo­gactwa odmieńczej kultury Berlina albo Hamburga. Zupełnie inaczej żyło się osobie urodzonej w tym samym roku w zaborze rosyjskim, np. w Warszawie”. Różne były też kodeksy państw zaborczych. „Do 1932 roku, więc także w okresie II Rzeczpospolitej, homo­seksualni mężczyźni byli prześladowani w Warszawie albo w Poznaniu (paragrafy rosyjski i pruski). W Kra­kowie można było sądzić także lesbijki, ponieważ obowiązywał tam kodeks austriacki penalizujący osoby queerowe obu płci. Dlatego polska historia queerowa jest niezwykle regionalnie zróżnicowana. Kluczowy jest zawsze kontekst”.  Właśnie z uwagi na złożony kontekst kulturowy XIX-wieczne queerstorie tworzą migotliwą mozaikę tożsamości i relacji społecznych.

Przykładem jest biografia Marii Rodziewiczówny (1864–1944), która dorosłą część życia spędziła, zarządzając dworem w Hruszowej na pograniczu polsko-białoruskim, a przy tym regularnie bywając w Warszawie. Bogata twórczość pisarki, obejmu­jąca ponad 30 powieści i współcześnie kojarzona raczej z patriotycznym i konserwatywnym zacię­ciem, czytana z perspektywy queerowej odsłania wiele tropów odsyłających do życia z kobietami, jakie wiodła. Wiedzieli też o nim współcześni. Jan Widacki, rozmówca biografki Rodziewiczówny, Emilii Padoł, i potomek sąsiadów pisarki w Hru­szowej, wspominał: „W starszym pokoleniu mojej rodziny lesbijstwo Rodziewiczówny było oczywiste. Żartowano sobie, że mieszka z żoną. Przy całej ów­czesnej pruderii i konserwatyzmie nikogo to chy­ba jednak nie dziwiło ani nie gorszyło, choć było przyczyną rozmaitych złośliwości i docinków. Sama Rodziewiczówna godziła jakoś swoją orientację z konserwatywnym ultrakatolicyzmem”2.

Rodziewiczówna kochała kobiety i żyła z partner­kami na co dzień – najpierw z Heleną Weychert, a następnie z Jadwigą Skirmunttówną. Ta ostatnia, autorka wspomnień o pisarce, opisała ich relację niemieckim wyrazem Wahlverwandtschaft ozna­czającym „powinowactwo z wyboru”. Jej przykład dobrze ilustruje płynność kategorii związanych z płcią i seksualnością w czasach poprzedzających naukowy opis transpłciowości. Żyjąca wcześniej (mimo że zmarła w trakcie drugiej wojny świato­wej) Rodziewiczówna nigdy nie określiła wprost swojej tożsamości płciowej. Mogła być – jak spe­kuluje Padoł – trans mężczyzną, osobą niebinarną lub (dodajmy: niekoniecznie cispłciową) lesbijką; mogła też performować kobiecą męskość, o któ­rej pisał w Female masculinity Jack Halberstam, a tożsamość płciowa mogła być dla niej sprawą drugo- lub trzeciorzędną.

SEKSUOLOGIA W WEIMARSKIM BERLINIE

W Republice Weimarskiej koniec XIX wieku przy­niósł zainteresowanie kobiecą homoseksualno­ścią i transpłciowością. W awangardzie rozwoju znalazł się zwłaszcza Berlin, głównie za sprawą badań naukowych i aktywizmu lekarza Magnusa Hirschfelda, założyciela (w 1897 roku) Komitetu Naukowo-Humanitarnego – pierwszej na świecie organizacji działającej na rzecz osób queerowych. Jednym z jej celów były edukacja niemieckiego społeczeństwa i zniesienie penalizującego męską homoseksualność od 1871 roku paragrafu 175. Zniesienie, do którego – jak wiemy – nie doszło: podczas drugiej wojny światowej stał się on pod­stawą nazistowskiego prześladowania mężczyzn uznanych za homoseksualnych, „różowych trój­kątów”, i obowiązywał aż do roku 1994; jeszcze do tego wrócimy.

Założony przez Hirschfelda w międzywojniu w Berlinie Instytut Seksuologiczny stał się ośrod­kiem debaty naukowej i aktywizmu na rzecz osób queerowych. Jednym z obszarów badawczych były interseksualność i transpłciowość; insty­tut wydawał osobom transpłciowym zastępcze dowody osobiste, znane jako „certyfikat tran­swestyty” (niem. Transvestitenschein), które były rozpoznawane przez państwo i pozwalały oso­bom transpłciowym bezpiecznie funkcjonować w przestrzeni publicznej. Dokonywano również pierwszych, pionierskich, ale nie zawsze udanych, zabiegów w ramach tranzycji medycznej: jedną z pacjentek Hirschfelda była duńska malarka Lili Elbe (1882–1931), która przeszła tranzycję w 1930 roku. Jej autobiograficzne zapiski stały się kanwą wielu tekstów kultury i podstawą walki o prawa polityczne osób podważających normy płci.

LEWY BRZEG BERLINA

Kształtowaniu queerowych tożsamości w Repu­blice Weimarskiej przez rozwój naukowy towa­rzyszyło powstawanie stowarzyszeń, przestrzeni wspólnych i mediów skierowanych konkretnie do queerowej społeczności. Wśród nich pojawiały się inicjatywy przeznaczone specjalnie dla kobiet, po­chodzących z różnych klas i warstw społecznych. Przestrzenie te można nazwać w przenośni „lewym brzegiem Berlina”3.

Ważną rolę w tworzeniu kultury lesbijskiej* od­grywała lesbijska aktywistka Lotte Hahm (1890 –1967), działająca na rzecz zarówno lesbijek, jak i osób trans. W 1926 roku założyła Violetta Damen­klub („Klub dla Pań Violetty”), który szybko stał się ważnym ośrodkiem berlińskiej kultury lesbijskiej. Damenklub – słowo „Dame” było, obok „Freundin”, jednym z powszechych kodów oznaczających les­bijkę – był nie tylko miejscem przyjemności, ale też sieciowania i mobilizacji politycznej. Osobiście zaangażowana w ten jego aspekt była Hahm, któ­ra rozwijała sieć kontaktów, pomagała lesbijkom i osobom trans szukać bezpiecznych miejsc w ca­łych Niemczech, wspierała środowiskowe czaso­pisma i tworzyła miejsca pracy: razem z partner­ką Käthe Reinhardt otworzyła kilka innych barów, w tym Monokel-Bude i Manuela-Bar. W ich ofercie kierowanej do lesbijek znajdowały się tak zwane „wieczorki transwestyckie”.

Jona Wendel. Źródło: Forum Queeres Archiv München
Jona Wendel. Źródło: Forum Queeres Archiv München

Drogę do aktywizmu społecznego i budowania toż­samości zbiorowej kobietom i osobom kobiecym wytyczało również wysokonakładowe lesbijskie czasopismo „Die Freundin”, wydawane w latach 1924–1933 najpierw jako miesięcznik, a następnie tygodnik, i stanowiące organ organizacji na rzecz osób queerowych – Związku na rzecz Praw Czło­wieka (Bund für Menschenrecht). Specjalne dodat­ki i rubryki poświęcone transpłciowości szerzyły wiedzę na temat różnych tożsamości w obrębie społeczności. Czytelniczka określająca się jako „Ca, siostra z zachodniego brzegu Rzeszy” pisała w 1929 roku:

To właśnie tolerancją musimy się odznaczać, jeśli mamy domagać się tolerancji dla siebie. To przedmiot naszych wysiłków i cel naszego związku: zdobyć dla siebie miejsce pod tym słońcem, mieć prawo do życia zgodnie z naturą, jaką obdarzył nas Stwórca, wolnego od ostracyzmu ze strony społeczeństwa i policji. Czyż nie jesteśmy takimi samymi ludźmi? Czy Pan wymyślił nas tylko jako przymiarkę do dzieła stworzenia? Czy nie jest wyrazem pogardy dla kobiet uznawanie za podrzędne nas, które czujemy się kobietami (chociaż sprawiamy mylne wrażenie)?

Słowa te odsłaniają nie tylko pragnienie wzajem­nego zrozumienia i tolerancji, ale też współczesne rozumienie tożsamości transowych i genderqu­eerowych. Pokazują również, że mimo rozwoju teorii seksuologicznych wiele osób miało własną wizję queerowości. Nierzadko częścią tej wizji były eksperymenty z ekspresją płciową, rolami płcio­wymi, ubiorem czy uczesaniem. Różne tożsamości płciowe, orientacje seksualne i indywidualne eks­presje płciowe traktowano jako współwystępujące i krzyżujące się. Podczas gdy w murach akademii panował binaryzm płciowy, queerowe osoby ko­biece postrzegały swoją seksualność jako płynną.

QUEERSTORIE KOBIECE* I TRANS* W TRZECIEJ RZESZY

Tuż po przejęciu władzy przez NSDAP w 1933 roku naziści zaatakowali queerową kulturę Weimaru. Po nalocie na Instytut Seksuologiczny jego archiwa zniszczono, a księgozbiór spalono. Polityka wobec „certyfikatów transwestyty” była niejednolita: jed­nym osobom je odbierano, innym wstrzymywano wydanie nowych, a jeszcze innym je przedłużano. Społeczność trans znalazła się na łasce otoczenia.

Niektórzy przetrwali, jak Hertha Wind (1897–1972), która tranzycję przeszła w latach 30. i po zakoń­czeniu wojny kontynuowała walkę o uznanie; jej historia w latach 50. obiegła media, a w roku 1955 pisały o niej między innymi „The People” i lokalna „Mannheimer Morgen”. Biografia Wind jest jednym z nielicznych świadectw osób trans, których życie rozciągało się od czasów Republiki Weimarskiej, przez czasy nazistowskie, aż do powojnia. Nie wszystkim udało się jednak ujść prześladowaniom. Część trafiła do obozów koncentracyjnych z para­grafu 175 albo jako tak zwane osoby aspołeczne lub kryminaliści. Określająca się jako „transwe­stytka” sexworkerka Liddy Bacroff (1908–1943), kilkukrotnie – jeszcze w latach 20. – aresztowana z paragrafu 175, trafiła do obozu w Mauthausen­-Gusen. Pozostawiła po sobie dwa teksty napisane w więzieniach w latach 30.: Freiheit! Die Tragödie einer homosexuellen Liebe [Wolność! Tragedia mi­łości homoseksualnej] i Ein Erlebnis als Transvestit. Das Abenteuer einer Nacht in der Transvestitenbar Adlon! [Dośwadczenie transwestyty. Przygoda na jedną noc w barze dla transwestytów Adlon!].

Lesbijki* i inne queerowe kobiety, ale bez doświadcze­nia transpłciowości, niebinarności czy interpłciowości, nie były prześladowane z tego paragrafu, co mężczyź­ni; aresztowano je jako „aspołeczne”, co utrudnia ich wyodrębnienie, zwłaszcza że wiele ich nazwisk po­zostaje ukrytych w dokumentacji sporządzonej z ty­tułu zesłania na tle rasistowskim – to kobiety i osoby żydowskie, Sinti, Roma. Brak akt policyjnych czy wy­pisów z archiwów obozowych komplikuje badanie ich historii, podobnie jak transpłciowych osób kobie­cych*. „Wśród badających historię LGBT+ wciąż poja­wiają się spory o to, w jakim stopniu osoby trans* były prześladowane w okresie narodowego socjalizmu. Gdyby nie przełomowe badania Rainera Herrna, Clary Hartmann, Kai* Brust, Noah Munier, Laurie Marho­efer czy Zaviera Nunna, trudno byłoby mi przebić się z moimi znaleziskami. W Polsce jesteśmy na początku drogi” – mówi Ostrowska, która w najnowszej książce Ślady. Historia pewnego archiwum (premiera: wrzesień 2025) skupia się głównie na opowieści o queerowych osobach kobiecych*”.

Badania historyczne dopiero w ostatnich deka­dach skupiły się na portretowaniu życia w Trzeciej Rzeszy osób, które nie poddawały się heteroseksu­alnym i binarnym normom. Zdaniem Ostrowskiej istnieje „ocean nieodkrytych źródeł” na ten temat, jak sama jednak podkreśla, badanie tych biogra­fii z perspektywy queerowej nastręcza trudności: „Doświadczenie nauczyło mnie, że najbezpieczniej­sze dla osób bohaterskich jest unikanie procesu etykietowania na siłę. Czasem musi minąć wiele czasu, zanim uda mi się znaleźć źródło potwier­dzające orientację seksualną i tożsamość płciową opisywanej osoby”. Zapytana o sposoby unikania sztywnych kategoryzacji, historyczka podkreśla znaczenie doboru źródeł i docierania do tych wytworzonych nie tylko przez oprawców, ale też osoby ze społeczności. Wówczas odsłania się inna historia. „Czasem osoby bohaterskie nie miały albo siły, albo możliwości, żeby opisywać siebie jedną kategorią. Mogło być też odwrotnie: mówiły o so­bie jako o homoseksualistach, bo to był językowo rozpoznany teren – zauważa Ostrowska. – Wiele źródeł – tworzonych przez nie same, a nie przez oprawców – wskazuje jednak, że rozumiały swoją tożsamość jako płynną, na przykład gdy zamiennie używały zaimków w dziennikach”.

Jedną z takich bohaterek Ostrowskiej jest Krystyna Modrzewska (1919–2008), od 1962 roku publikują­ca jako Adam Struś, w pierwszej osobie i z użyciem męskich zaimków. „Biografia Krystyny jest skom­plikowana i niezwykle płynna nie tylko w kwestii tożsamości płciowej, ale także etnicznej” – dzieli się najnowszymi odkryciami badaczka. – Jest też symboliczna dla XX wieku: obejmuje doświadczenia Krystyny zarówno jako prześladowanej Żydówki w Polsce wojennej i powojennej, jak i osoby queero­wej żyjącej w wiecznym strachu. Dopiero na po­czątku lat 90. Modrzewska napisała wprost o swojej »transseksualnej naturze«”. Bogatą twórczość Mo­drzewskiej badaczka postrzega jako nieoceniony przykład osobistego dokumentu . „Nigdy wcześniej nie spotkałam się z sytuacją, w której miałabym tak dużo materiału wspomnieniowego na temat trans* osoby żyjącej w Polsce. Krystyna używała męskich i żeńskich zaimków, pisała albo jako Adam, albo jako Krystyna. Jej życie było płynne”.

Rys. Jona Wendel. Zdjęcie na górze: Krystyna Modrzewska [lata 40. XX w.],
Archiwum Fotografii Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie. Zdjęcie na dole:
*Gert Liehr i jego wujek _Gehse. Źródło: Magnus-Hirschfeld-Gesellschaft Berlin (dostęp: 23.04.2025)

LESBIJKI W POWOJENNYCH NIEMCZECH I NOWY RUCH KOBIET

W okresie powojennym w Niemczech o seksual­ności, zwłaszcza lesbijskiej, milczano. Zmieniło się to dopiero w późnych latach 60., kiedy zaczęły powstawać kobiece ruchy polityczne. W obrębie Nowego Ruchu Kobiet, który rozwinął się w la­tach 70. i 80., w Zachodnich Niemczech (RFN) po­wstała silna kolektywna tożsamość i kultura les­bijska. Podobnie jak przed wojną, w lesbijskości dostrzegano wymiar polityczny i narzędzie oporu, a nawet zwalczania opresji w patriarchacie. Jedną z pierwszych takich grup, stanowiących część NRK, była założona w 1972 roku Homosexuelle Frauen Aktion w Kolonii, a wkrótce po niej jej kobiecy od­powiednik w Berlinie Zachodnim – Homosexuelle Aktion Westberlin. Jego uczestniczki określały się jako niehetero (niem. schwule Frauen, dosł. „pe­dałki”), organizowały protesty i podtrzymywały solidarność z całym ruchem kobiecym.

Rys. Jona Wendel. Zdjęcie: Karamba Schlosserinnen Kollektiv (1985), arch. Schwules Museum Berlin

Podczas gdy w RFN queerowe kobiety coraz chęt­niej określały się jako lesbijki i niehetero, sytuacja we wschodnich Niemczech (NRD) była zgoła inna. Lesbijska tożsamość zbiorowa rozwinęła się tam słabiej, mimo że emancypacja kobiet w NRD była na wielu polach większa niż w Niemczech zachodnich. Można to przypisać innemu kształtowaniu się jed­nostkowych tożsamości, w tym tożsamości kobie­cych*, po wojnie w obrębie kolektywnej tożsamości socjalistycznej. W połączeniu ze strachem przed represjami oznaczało to tyle, że tylko nieliczne ko­biety otwarcie określały się jako lesbijki. Zwiastu­nem zmiany była pierwsza tworzona przez lesbijki niezależna grupa w NRD: Lesbijki w Kościele (Die Lesben in der Kirche). Założona w 1982 roku, defi­niowała się poprzez wspólne cele polityczne walki z dyskryminacją mniejszości seksualnych i między innymi z tego powodu była inwigilowana przez Stasi. W podobny sposób różowa kurtyna dzieliła społeczność osób trans. Przykładem jest biografia pisarki Jayne-Ann Igel, która jak sama wspomina­ła, dorastała w izolacji od innych osób transpłcio­wych, a o wydanym w RFN w 1980 roku tak zwanym „Akcie transseksualistów” (Transsexuellengesetz), prawie umożliwiającym w wybranych przypad­kach zmianę oznaczenia imienia i płci, dowiedzia­ła się dopiero w roku 1989. Wówczas, po zjedno­czeniu Niemiec, rozciągnięto je na całe Niemcy.

REPREZENTACJA LESBIJSKA* I QUEEROWA SOLI­DARNOŚĆ DZISIAJ

Lesbijski* świat dzisiaj składa się z wielu baniek. Z jednej strony rośnie akceptacja za sprawą for­matów telewizyjnych, takich jak lesbijski program randkowy Princess charming, i licznych coming outów w reprezentacji w piłce nożnej. Z drugiej społeczny skręt na prawo powoduje wzrost ataków na osoby uczestniczące w marszach równości.

Bela, która pracuje w projekcie „100% Mensch”, opowiada nam o queerowym lokalu Utopia Kiosk w Stuttgarcie. Przychodzą tam osoby, które nie czują się dobrze w innych queerowych przestrze­niach, bo te są zdominowane przez mężczyzn, białych gejów. A nie wszyscy z nich chcą się zrzec przywilejów. To samo zresztą dotyczy lesbijek, któ­re nie chcą otwierać swoich przestrzeni na osoby trans. „Świadomość intersekcjonalnego femini­zmu jest wciąż niska” – mówi Bela. Widzi w tym problem, bo ruch antytrans zaczął ostatnio ro­snąć w siłę polityczną. Jako przykład Bela podaje uchwaloną przez Bundesrat na początku tego roku ustawę o wsparciu dla ofiar przemocy (Gewalthil­fegesetz). Przewidziano w niej wprawdzie pomoc dla schronisk dla kobiet, ale wprost wykluczono osoby trans, niebinarne i interpłciowe.

Strukturalna dyskryminacja tego rodzaju, ale też globalny wzrost transfobii to ważne powody, dla których musimy wzmacniać solidarność. Mimo kon­fliktów środowiskowych, które zdarzały się zawsze, możemy, ucząc się i poznając naszą wspólną histo­rię – historię płynności i współdziałania – czerpać z niej siłę do odbudowy solidarnych więzi.


Tekst pierwotnie ukazał się drukiem w magazynie kobiet queer* „LesBiLans” wydawanym przy okazji Lesbikonu. Kongresu Kobiet* Queer.

Publikacja powstała przy wsparciu n-ost i została sfi­nansowana przez Fundację Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość (EVZ) oraz Federalne Ministerstwo Finan­sów (BMF) w ramach programu edukacyjnego doty­czącego niesprawiedliwości nazistowskiego systemu.

  1. M. Dębińska, Transpłcio­wość w Polsce. Wy­twarzanie kategorii, Wydawnictwo Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2020, s. 48. Tożsamości kobiece, w tym transkobiece, były podporządkowane interesom patriarchatu i jego dyscyplinującym praktykom, opisywanym przez feministyczne, lesbijskie i transpłciowe historyczki, takie jak Marie Jo-Bonnet, Sandy Stone czy Susan Stryker. ↩︎
  2. E. Padoł, Rodziewicz-ówna. Gorąca dusza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2023, s. 97. ↩︎
  3. Nawiązujemy do tytułu rozdziału książki Anny Dżabaginy Kalkowska. Biogeografia (Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2020), w którym autorka obszernie pisze o tamtejszej lesbijskiej, jak ją określa, subkulturze. ↩︎
Leo Paulsen, Fides Schopp, Małgorzata Sikora-Tarnowska

Leo Paulsen, Fides Schopp, Małgorzata Sikora-Tarnowska

Leo Paulsen (bez zaimków / ono) Pracuje jako freelancerska osoba dziennikarska i badawcza z Kolonii, pisząc o historii, kulturze i polityce z perspektywy queerowej. Od 2002 r. pracuje dla Queeres Netzwerk NRW w projekcie skupiającym się na przeciwdziałaniu wrogości wobec osób queerowych na terenie Nadrenii Północnej-Westfalii. Fides Schopp (ona/jej) Pracuje jako dziennikarka freelancerka w prasie i w radiu. W ostatnich latach pisała głównie o policji i skrajnej prawicy, w tym skrajnie prawicowych chrześcijanach, i o queerze. Mieszka w południowo-wschodnich Niemczech. Małgorzata Sikora-Tarnowska (ona/jej) Redaktorka naczelna „LesBiLansu”. Lubi znikać w tekstach i w lesie.
Z tej samej kategorii:

Poza bezbarwną tęczę

Mam pewną koszulkę i często się waham, czy ją założyć. Na koszulce wydrukowana jest czarno-biała, bezbarwna tęcza. Na dole napisano „Русская рАДуга”. To znaczy coś w rodzaju „Tęczowe rosyjskie piekło”. Mam 36 lat i mieszkam w Trójmieście. Jestem wyoutowaną lesbijką,...

„Ja nie pytam – oni nie mówią”

Krótka historia o niewidzialności tęczowych rodzin Prowadzimy podkast o literaturze, w którym omawiamy książki poruszające ważne tematy społeczne. Niedawno odezwała się do nas pracowniczka ośrodka pieczy zastępczej z propozycją, żebyśmy w jednym z odcinków podjęły...

Zestaw wierszy

pośliń dziewuchy palą, drapią, bazgroląi wstydzą się poharatania mój język wchłonął wszystko, co kiedykolwiek do mnie powiedziałaścishety nigdy nie zrozumieją głębi homoerotycznej przyjaźni pocałuj swoją przyjaciółkę, zobaczyszco wykwitnie na twoim języku UFOPORNO...

Tagi: