Wdałxm się ostatnio w ciekawą rozmowę z człowiekiem, który dosiadł się do przedziału na stacji Gdańsk-Wrzeszcz. Elegancki człowiek – jasny płaszcz, rogowe okulary. Miło się rozmawiało aż do Warszawy. Dlaczego czytając to, zakładasz, że rozmawiałxm z mężczyzną? Dlatego, że mózg, słysząc „człowiek”, myśli o mężczyznach. I to jeszcze – wierzcie lub nie – heteroseksualnych. Pokazuje to krążąca po sieci zagadka logiczna. Jej bohaterami są ojciec i syn, którzy jadąc samochodem, mieli wypadek. Ojciec zginął na miejscu, a syn w ciężkim stanie trafił do szpitala. Na salę wchodzi chirurg i widząc chłopca, krzyczy: „To przecież mój syn!”. Internet pyta, jak to możliwe, skoro ojciec zginął (!), ale ten sam Internet szybko odpowiada, że przecież chirurg może być również kobietą. Co ciekawe, nie zauważa prostszego rozwiązania: że chłopiec może też po prostu mieć dwóch ojców – gejów, mężczyzn biseksualnych lub rodziców w patchworkowej rodzinie. Rozwiązanie to jest statystycznie zupełnie prawdopodobne – chirurżek w Polsce jest zaledwie 876, podczas gdy tęczowych rodzin, gejów i innych możliwych opcji – znacznie więcej. Mózg jednak, wbrew rzeczywistości, generuje wciąż te same obrazy heteroseksualnych, cispłciowych (białych, pełnosprawnych) mężczyzn. I nawet gdy dodamy do języka setki feminatywów, to dalej domyślna heteroseksualność zostaje jako baza. Przecież naukowiec i dziennikarka mieszkający razem to najpewniej para, ale już dwie dziennikarki pod jednym adresem to raczej siostry, współlokatorki lub przyjaciółki.
Nie jest prosto znaleźć wyjście z tego impasu. Możemy oczywiście używać jeszcze więcej feminatywów i pisać więcej o lesbijkach, kobietach biseksualnych i queerowych. Piszmy! Ale to z kolei rodzi pytanie: czy na pewno chcemy wiecznie podkreślać płeć i orientację? Nagłaśniać kobiece coming outy (z całym korzeniem heteronormy, który jest u podstaw idei coming outu) i wkładać na przykład pisarki lesbijki do szuflad z literaturą lesbijską albo z ogólnie literaturą kobiecą (tak jakby istniała również „męska”)? Nieustanne etykietowanie ze względu na płeć i seksualność z jednej strony podnosi dobrą reprezentację, z drugiej – odbiera uniwersalność doświadczeń (i literatury). Dla wielu osób będzie też niepotrzebną kropką na końcu zdania, odbierającą szansę na płynność tożsamości, na wymknięcie się stereotypom i uproszczeniom. Na otwarcie – zamiast domknięcia. „Są ludzie, którzy, nazywając kogoś »lesbijką«, mają poczucie, że odkryli prawdę i wiedzą już wszystko: ach, więc to tak, sprawa wyjaśniona, można się rozejść” – pisze Renata Lis w świetnym eseju Lesbijka w cudzysłowie. – „Przyłożenie do kogoś stereotypu uspokaja ich, a niektórym daje też widoczną satysfakcję – ometkowanie kogoś najwyraźniej bywa przyjemne (rzecz warta skądinąd głębszego namysłu)”1. Nieustanne podkreślanie płci i seksualności daje nam większą widoczność w androcentrycznym i heteronormatywnym świecie, ale nieuchronnie wpycha nas też do pudełek z oznaczeniami K i M oraz LGBT, w których niekoniecznie chcemy siedzieć do końca życia.
Jeśli chodzi o wspomniane wyżej feminatywy, też są przynajmniej dwie strony medalu. Z jednej – w świecie, w którym zawsze byli tylko piloci, dobrze jest mówić o pilotach i pilotkach. Z drugiej – nie ma przecież różnicy między nimi dwoma, a płeć nie przydaje się do latania, czemu więc po prostu nie określać ich jednym słowem? I to na tyle pojemnym, żeby zmieściły się w nim również osoby niebinarne?
Dostrzegam dwie równie ważne drogi. Jedną jest silna reprezentacja kobiet i osób queerowych w języku (która nawet jeśli niesie za sobą ryzyko etykietowania, wciąż jest sprawcza). Drugą potrzebą jest język neutralny – generyczne określenia, które mieszczą w sobie osoby wszystkich płci i które pozwolą uwolnić się, choć trochę, od presji określania płci na każdym kroku, a osobom niebinarnym otworzą szansę na większą widoczność. Z pozoru mogłoby się wydawać, że te potrzeby się wykluczają – „mówmy o kobietach, ale nie mówmy, że są kobietami”, „mówmy o lesbijkach, ale nie mówmy…”. Na szczęście wybory językowe to codzienne decyzje i to, że dziś użyję feminatywu lub słowa „lesbijka”, nie oznacza od razu, że muszę go używać w każdym kolejnym zdaniu – jutro i do końca świata. Żonglowanie bogactwem języka i radość z wykorzystywania mnogości form wydaje się dobrym tropem, jeśli chodzi o podkreślanie różnorodności – choć niestety trop to niezbyt powszechny. Samx jako osoba niebinarna używam wymiennie różnych form i zaimków, ale nieustannie spotykam się z krytyką. Gdy napiszę, że jestem pilotem paralotni – zaraz ktoś pyta, czemu nie pilotką, a gdy piszę, że pilotką – ktoś inny podważa moją niebinarność, skoro używam feminatywów. I znów wyziera powszechna potrzeba i satysfakcja z wkładania ludzi do szuflad. Postuluję więcej kłirowości dla rozszczelnienia binarnego, sztywnego języka. Większej wolności rodzajowej i wolności od rodzaju. Postuluję znalezienie prawdziwie generycznych form, które opisują ludzi wszystkich płci – takich form, że nasz mózg, słysząc je, rzeczywiście pomyśli o różnorodności.
Jako twórca internetowy swobodnie mówię też o sobie, że jestem twórczynią. Ale równie dobrze określa mnie neutralne słowo „twórcx” lub określenie „osoba tworząca treści”. Słowo „osoba” wygrałoby, w mojej opinii, plebiscyt na najbardziej inkluzywne słowo ostatnich lat. Gdyby ten tekst zaczynał się od opisu, jak to na stacji Gdańsk-Wrzeszcz „dosiadła się do przedziału osoba”, już tylko połowa z Was wyobraziłaby sobie mężczyznę. „Osoba” jako słowo rodzaju żeńskiego przełamuje językowy androwszechświat. Wśród neutralnych form, których można użyć – nie tylko względem osób niebinarnych, ale też inkluzywnie mieszczących wszystkich nas, bez wskazywania na płeć – królują więc osobatywy. Ale nie jest to jedyna propozycja na wolność od rodzaju. I od męskości zaszytej w maskulatywach.
Nieustanne etykietowanie ze względu na płeć i seksualność z jednej strony podnosi dobrą reprezentację, z drugiej – odbiera uniwersalność doświadczeń (i literatury). Dla wielu osób będzie też niepotrzebną kropką na końcu zdania, odbierającą szansę na płynność tożsamości, na wymknięcie się stereotypom i uproszczeniom.
OSOBATYWY
Konstrukcja „osoba” + imiesłów lub przymiotnik. Istnieją w języku od kilkudziesięciu lat, jak np. „osoba towarzysząca”. Nie wskazują na płeć. Już 6 lat temu były rekomendowane przez Sekretariat Generalny Rady Unii Europejskiej do używania w administracji: „Zainteresowana osoba może złożyć wniosek (zamiast: zainteresowany może złożyć wniosek)”.
Przykłady: osoby sojusznicze, osoby uchodźcze, osoba zatrudniona na tym stanowisku, osoby opiekujące się dziećmi, osoby wierzące, osoba dziennikarska, osoba pacjencka.
Plusy: Istnieją w języku od dawna. Dobre zarówno do opisywania grup, jak i pojedynczych osób, których płeć nie jest nam znana lub po prostu nie ma znaczenia. Są łatwe do przeczytania, również dla czytników ekranowych, z których korzystają osoby niewidome i słabowidzące.
Minusy: Znacząco wydłużają wypowiedź lub tekst. Obniżają estetykę wypowiedzi – ileż razy można powtórzyć słowo „osoba”? W przypadku niektórych funkcji lub zawodów ich utworzenie może budzić wątpliwości.
IKSATYWY i FORMY Z PODKREŚLNIKIEM
Formy, w których zamiast litery tworzącej rodzaj używamy znaku graficznego – najczęściej „x”: „twórcx”, „artystxa”. Ale można też wpisywać w to miejsce inne znaki, np. popularny podkreślnik (_), który daje wizualną przestrzeń, by dopisać sobie w głowie swój rodzaj: „ministr_”, „maszynist_a”. Podkreślnik jako znak jest też aktualnie rekomendowany przez Polski Instytut Praw Człowieka i Biznesu do zapisywania form Pan_Pani (zamiast „Pan/Pani”). Daje przestrzeń. Jest inkluzywny. Działa również (podobnie jak x) w przymiotnikach, czasownikach, imiesłowach – np. „był_”, „urodzon_”, „zamieszkał_”. I nawet w zapisie, który przywołuje tylko dwie, binarne formy, np. „zrobiły_liśmy”, daje symboliczną i wizualną przestrzeń na więcej.
Przykłady:
Pilotx, twórcx, chirurgx, tenisist_a, kowalx. W liczbie mnogiej: kierowcxx.
Plusy:
Łatwe do tworzenia. Dobre zarówno do opisywania grup, jak i pojedynczych osób, których płeć nie jest nam znana lub po prostu nie ma znaczenia. Funkcjonują tylko w piśmie. Dają pole do zabawy przy różnym wykorzystywaniu znaków, szczególnie w hasłach i tytułach – można np. pisać o milioner%ach lub snajper±ach.
Minusy:
Są przeszkodą dla czytników ekranowych, z których korzystają osoby niewidome i słabowidzące. Nie mają odbicia w języku mówionym. Dla osób, które nigdy wcześniej nie spotkały się z takim zapisem, mogą być trudne.
NEUTRATYWY
Neologizmy rodzaju nijakiego/neutralnego, utworzone poprzez modyfikację istniejących już feminatywów i maskulatywów. Do tworzenia neutratywów wykorzystuje się końcówki obecne w rzeczownikach pospolitych rodzaju nijakiego – takich jak akwarium, okno, słońce i wiele innych. Możemy więc utworzyć słowa opisujące osoby, które będą się kończyć m.in. na -rze (jak morze), -um (jak liceum), -cze (jak nadnercze), -o (jak pióro).
Przykłady:
Dwudziestolatko, aktywiszcze, współautorze.
Plusy:
Pozwalają uniknąć rodzaju. Są z wyboru używane przez niewielką część osób niebinarnych (w Niebinarnym Spisie Powszechnym realizowanym przez kolektyw „Rada Języka Neutralnego” w 2023 r. używanie neutratywów zadeklarowało 11% wszystkich osób biorących udział w ankiecie)2. Mogą dawać dużą radość poszukiwań językowych i radość ekspresji w języku.
Minusy:
Nie wydają się mieć uniwersalnego charakteru – nie są używane do opisywania różnopłciowych grup ludzi. Trudne do tworzenia i deklinowania. Mogą być niezrozumiałe dla osób, które nigdy wcześniej nie spotkały się z neutratywami, i dla tych, dla których język polski jest językiem obcym.
Osobiście nie przewiduję, że neutratywy mogłyby wejść do języka jako słowa generyczne (choć kibicuję osobom, które używają ich do wyrażania siebie). Raczej wróżę tę generyczną rolę osobatywom i iksatywom oraz formom z podkreślnikiem. Z przyjemnością przeczytałxbym powieść, w której żadna forma nie zdradza płci osób uwikłanych w intrygę i tym samym odbiór byłby (być może) wolny od stereotypów. Formy generyczne otwierałyby nas na queerowość, dowolność i równość. Równocześnie dla ekonomii (i estetyki) języka najlepiej byłoby kiedyś odzyskać maskulatywy jako formy generyczne, ale samx nie bardzo wierzę, że jest to możliwe przed upadkiem patriarchatu. Tymczasem pozostaje więc czerpać garściami z bogactwa języka, bawić się formami, tworzyć, wyznaczać trendy i tym samym zapewniać większą widoczność kłiru. Być może dzięki temu ani osoba operująca swojego syna, ani pasażerx na stacji Gdańsk-Wrzeszcz nie będzie wiecznie zmuszon_ odgrywać w naszej głowie roli heteroseksualnego mężczyzny.
Tekst pierwotnie ukazał się drukiem w magazynie kobiet queer* „LesBiLans” wydawanym przy okazji Lesbikonu. Kongresu Kobiet* Queer.
- Esej został opublikowany w magazynie internetowym Dwutygodnik.com (przyp. red.). ↩︎
- Źródło: Zaimki.pl. Warto odwiedzić tę stronę nie tylko po wyniki spisu, ale też po znacznie szerszy wachlarz propozycji języka neutralnego. ↩︎