Kolektyw lesbijski jako strategia przetrwania?
Patrycja Sikora-Tarnowska

To w dziwny sposób zabawne, że paraliżuje mnie, kiedy myślę o widzialności. Zabawne, bo już dawno przepracowane. Od razu przychodzą do mnie wszystkie objawy ataków paniki (głównie uczucie ogromnego ciężaru spadającego na klatkę piersiową), do których dzisiaj śmieję się zza półprzezroczystej ściany, kiedy przypominam sobie, co to znaczy patrzeć i co to znaczy widzieć, i co to znaczy mierzyć się z tymi pojęciami w kontekście bycia lesbijką, i co to znaczy przymierzać się do któregoś z tych pojęć. Bo tym jest widoczność – patrzeniem i tym jest widzialność – widzeniem.

Widoczność jest tylko odbiciem z progu. Widzialność ustanawia obecność. Nie wystarczy mi samo patrzenie. Patrzenie nie jest zauważaniem. Jest tylko reakcją na nagłe pojawienie się obiektu w zasięgu wzroku. Zawsze chciałam być obiektką: widzialną, za którą podąża wzrok, która wzbudza zainteresowanie, która się staje, którą się ustanawia. Obiektką, która się nie prosi. Zawsze chciałam kolektywu, który nie musi przepychać się po widzialność i w ten sposób walczyć o obecność.

Stałam się opiekunką swojej widzialności – chucham w tę półprzezroczystą ścianę i wycieram każdy akt pozbawiania polskiej lesbijki samostanowienia i ustawiania się w wygodnej dla siebie pozycji. W zasięgu wzroku lub nie. Mamy w tym zakresie jeszcze dużo do zrobienia.

Widoczność odgrywa kluczową rolę w kontekście postępu społecznego. Widzialność wykracza poza tę funkcję. Z mojej perspektywy plącze się z naturą, tworząc głębokie połączenie, które przekracza granice społeczne. Widzialność lesbijek staje się nie tylko kwestią reprezentacji, lecz harmonijną integracją tożsamości i tego, co wzrasta, co się odbija, co się ukorzenia.

Zawsze chciałam być obiektką: widzialną, za którą podąża wzrok, która wzbudza zainteresowanie, która się staje, którą się ustanawia. Obiektką, która się nie prosi. Zawsze chciałam kolektywu, który nie musi przepychać się po widzialność i w ten sposób walczyć o obecność

Natura oraz będące jej częścią pojemne i różnorodne spektrum ludzkiej seksualności to idealnie żyzna i inkluzywna gleba dla wzrastania widzialnego kolektywu lesbijskiego. Żyzna jak w wierszach, w których wzmacniam pędy roślin. Myślenie o kolektywie lesbijskim jako części natury nie jest strategią przetrwania (choć może być). To samo bycie w kolektywie pozwala przetrwać i prowadzić widzialną narrację.

Jednym z fundamentalnych aspektów natury jest jej autentyczność. Od potężnych sekwoi po z pozoru kruche (bo rozpędzające się!) ceropegie, każdy byt w naturze istnieje niepohamowanie właśnie w sobie, u podstaw. Podobnie widzialność lesbijek może opierać się na autentyczności – na wyrażaniu własnej tożsamości bez strachu czy wstydu. Obierając widzialność jako azymut, lesbijki potwierdzają swoje prawo do autentycznego istnienia, przyjmując nieugiętą autentyczność świata naturalnego.

I dalej – natura daje nam możliwość schronienia, samopoznania, samoakceptacji i cieszenia się z rozpoznania własnej widzialności. Przestrzeń wolną od osądu i oczekiwań społecznych, od etykiet i szufladkowania, od stygmatyzacji i marginalizacji. Właśnie takie połączenie z naturą staje się katalizatorem lesbijskiego samopoznania i wzmocnienia. Wyrażenia swojej widzialności w świecie. Widzenia, nie patrzenia.

Oraz: widzialność lesbijek pełni nie tylko funkcję sygnału dla osób poszukujących reprezentacji – sprawia, że nawiązujemy ze sobą relacje, tworząc sieci wsparcia, które echem odbijają wzajemne powiązania ekosystemów natury. Możemy korzystać z natury jako źródła metafor, które podkreślają naszą widzialność. Ale możemy też ukorzeniać symbole i narracje w świecie naturalnym, by tworzyć silną narrację widzialności lesbijskiego kolektywu na własnych warunkach w świecie rzeczywistym. Nasza widzialność może być zachodem i wschodem, przypływem i odpływem, świtem i zmierzchem.

Możemy korzystać z natury jako źródła metafor, które podkreślają naszą widzialność. Ale możemy też ukorzeniać symbole i narracje w świecie naturalnym, by tworzyć silną narrację widzialności lesbijskiego kolektywu.

W ten sposób widzialność staje się czymś więcej niż tylko konstruktem społecznym; staje się celebracją autentyczności, autonomiczności, samopoznania, wzajemnego powiązania i nieprzemijającego potwierdzania swojej obecności w świecie.

Codziennie słyszysz różne dźwięki i głosy, ale czy słuchasz?

Czytasz ten tekst i patrzysz na mnie, ale czy mnie widzisz?


Tekst pierwotnie ukazał się drukiem w magazynie kobiet queer* „LesBiLans” wydawanym przy okazji Lesbikonu. Kongresu Kobiet* Queer.

Patrycja Sikora-Tarnowska

Patrycja Sikora-Tarnowska

(ona/jej) Poetka, pisarka. Autorka dwóch książek poetyckich, trzecia w drodze i czwarta (debiut prozą) na poboczu. Aktywistka queer i dramatka z Warszawy. Po godzinach las, techno, slamy, questy w Duolingo, Bałtyk i Sudety.
Z tej samej kategorii:

Poza bezbarwną tęczę

Mam pewną koszulkę i często się waham, czy ją założyć. Na koszulce wydrukowana jest czarno-biała, bezbarwna tęcza. Na dole napisano „Русская рАДуга”. To znaczy coś w rodzaju „Tęczowe rosyjskie piekło”. Mam 36 lat i mieszkam w Trójmieście. Jestem wyoutowaną lesbijką,...

„Ja nie pytam – oni nie mówią”

Krótka historia o niewidzialności tęczowych rodzin Prowadzimy podkast o literaturze, w którym omawiamy książki poruszające ważne tematy społeczne. Niedawno odezwała się do nas pracowniczka ośrodka pieczy zastępczej z propozycją, żebyśmy w jednym z odcinków podjęły...

Zestaw wierszy

pośliń dziewuchy palą, drapią, bazgroląi wstydzą się poharatania mój język wchłonął wszystko, co kiedykolwiek do mnie powiedziałaścishety nigdy nie zrozumieją głębi homoerotycznej przyjaźni pocałuj swoją przyjaciółkę, zobaczyszco wykwitnie na twoim języku UFOPORNO...

Tagi: